Moralne dylematy transhumanizmu

Wstęp

„Tysiące lat temu pierwszy człowiek odkrył, jak krzesać ogień. Prawdopodobnie zginął na stosie, który nauczył swoich braci rozpalać. (…) W ciągu wieków pojawiali się ludzie, którzy stawiali pierwsze kroki na nowych drogach, uzbrojeni jedynie w swoją własną wizję. Ich cele różniły się, ale łączyło ich to samo: ich krok był pierwszy, droga – nowa, wizja – własna, a odpowiedzią jaką otrzymywali była nienawiść. (…) Każda wielka nowa myśl napotykała opór. Każdy wielki wynalazek był odrzucany. Pierwszy silnik uznano za głupotę. Samolot uważano za niemożliwy do skonstruowania. Krosno mechaniczne za przeklęte. Znieczulenie za grzeszne. Ale ludzie, którzy mieli własną wizję, parli do przodu. Walczyli, cierpieli, płacili. Lecz zwyciężali.”Ayn Rand, Źródło

    Człowiek od tysięcy lat przekształca naturę by zapewnić sobie przetrwania i względny komfort życia. Opierając się na własnym racjonalnym umyśle ludzkość bohatersko brnęła przez kolejne etapy rozwoju cywilizacyjnego. Ostateczny efekt jest godny podziwu – jest nim współczesna cywilizacja naukowo – techniczna. Świat, w którym żyje jest świadectwem tryumfu ducha racjonalizmu nad materią. Żeby dojść do takiego wniosku nie trzeba być geniuszem – wystarczy spojrzeć na wieżowce w największych metropoliach będące wykonanymi ze szkła i stali pomnikami cywilizacyjnego zwycięstwa ludzkości. Wystarczy rzucić okiem na zdjęcie Ziemi nocą wykonane z kosmosu by dostrzec tysiące świateł wielkich miast rozświetlających ciemność i stanowiących jaśniejące świadectwo ludzkiej cnoty racjonalizmu, wytrwałości i dążenia do szczęścia i komfortu. Bez żadnych wątpliwości można stwierdzić, że współczesna cywilizacja naukowo – techniczna jest najwspanialszym i największym z dotychczasowych osiągnięć ludzkości. Jednakże obecne tempo postępu technologicznego wskazuje na to, że może być ona zaledwie początkiem i wstępem do wstąpienia ludzkości na nieznane wcześniej wyżyny. Po raz pierwszy w historii nauka otwiera człowiekowi możliwość zmiany własnej natury i poprawy samego siebie. Czy jednak ludzkość będzie miała dość odwagi i moralnej pewności by w pełni wykorzystać możliwości współczesnej nauki do zmiany samych siebie? Czy takie ulepszenie będzie zgodne z zasadami moralnymi? Czy istnieje rozwiązanie dylematów moralnych związanych z transhumanistycznymi postulatami ulepszenia człowieka. Na te i inne pytania będę starał się odpowiedzieć w niniejszym eseju. 

Czym jest transhumanizm?

    Nim jednak przejdę do złożonych rozważań filozoficznych niezbędne jest rozjaśnienie definicyjnego chaosu. Czym jest bowiem transhumanizm? W sposób satysfakcjonujący jego istotę precyzuje następująca definicja: „Transhumanizm jest gałęzią filozofii, która stara się skierować nas w stronę kondycji postludzkiej. (...) Postuluje wykorzystywanie nauki oraz technologii – głównie neurobiologii, biotechnologii i nanotechnologii – w celu przezwyciężenia ludzkich ograniczeń oraz polepszenia kondycji ludzkiej.”. Natomiast w Deklaracji Transhumanizmu możemy znaleźć następujący fragment: „Transhumaniści głoszą moralne prawo do wykorzystania technologii w celu zwiększenia osobistych zdolności psychicznych i fizycznych jak i poprawy kontroli nad własnym życiem. Pragniemy osobistego rozwoju wykraczającego poza nasze obecne biologiczne ograniczenia.”.

    Główni przedstawiciele transhumanizmu to: Max More, Natasha Vita-More, Anders Sandberg, Nick Bostrom oraz Raymond Kurzweil. Z kolei do głównych nurtów transhumanizmu możemy zaliczyć: ekstropianizm, abolicjonizm bioetyczny, singularitarianizm, postgenderyzm oraz immortalizm.

Czymże jest człowiek?

    Elementarnym fundamentem filozofii i etyki transhumanizmu winno być takie zdefiniowanie istoty ludzkiej, które uwzględniałoby jej prawdziwą naturę. Czymże jest człowiek? Pierwszym i naturalnym skojarzaniem dla zdecydowanej większości ludzi z pojęciem istota ludzka jest Homo Sapiens Sapiens. Czy jednak postawienie znaku równości pomiędzy pojęciem człowiek i Homo Sapiens Sapiens jest intelektualnie uzasadnione? Zdefiniowanie człowieka tylko i wyłącznie przez pryzmat jego przynależności gatunkowej jest w istocie spłycaniem jego prawdziwej natury. Jeżeli człowiek jest człowiekiem tylko i wyłącznie dlatego, że należy do gatunku Homo Sapiens Sapiens to w jaki sposób można odróżnić go od zwierząt? W świetle definicji określającej człowieka tylko i wyłącznie przez pryzmat jego przynależności gatunkowej staje się on tylko i wyłącznie nieowłosioną małpą opatrzoną etykietą, na której napisane jest „Homo Sapiens Sapiens”. Innymi słowy definicja określająca człowieka tylko i wyłącznie przez pryzmat jego przynależności gatunkowej w sposób logiczny i trwały uniemożliwia wyodrębnienie intelektualnych i duchowych cech istoty ludzkiej stanowiących fundament jej człowieczeństwa. Zarzut ten jest na tyle poważny, że skłania do całkowitego odrzucenia koncepcji istoty ludzkiej uznającej terminy człowiek i Homo Sapiens Sapiens za synonimy. 

    Czymże zatem jest człowiek? Odrzucenie definicji utożsamiającej człowieka z Homo Sapiens Sapiens skłania nas do rozpoczęcia poszukiwań definicji istoty ludzkiej opartej o intelektualne i duchowe przymioty człowieka. Pierwszą sugestię w tej sprawie daje nam filozofia Ayn Rand, która zauważyła, że „Człowieka obwołano istotą rozumną, ale bycie rozumnym to kwestia wyboru – a alternatywa, którą oferuje mu natura, brzmi: istota rozumna lub dążące do samozagłady zwierzę”. Wskazuje to nam, że jedną z najbardziej istotnych cech sprawiających, że człowiek jest człowiekiem jest fakt posiadania przezeń racjonalnego umysłu. Jednakże jest to zaledwie część obrazu istoty ludzkiej. Kolejną sugestią odnośnie istoty człowieczeństwa jest piętnaście właściwości psychicznych sprawiających, że człowiek staje się osobą w ujęciu Josepha Fletchera: inteligencja, samoświadomość, samokontrolę, poczucie czasu, poczucie przyszłości, zmysł przeszłości, zdolność do wchodzenia w relacje z innymi, troska o innych, komunikacja z innymi, kontrolę istnienia, ciekawość, zdolność do zmian, równowaga między rozumem a uczuciami, posiadanie cech specyficznych oraz funkcjonowanie kory mózgowej. Moim zdaniem jednakże rozbijanie definicji człowieka na aż piętnaście cech jest sprzecznym z zasadą brzytwy Ockhama mnożeniem bytów ponad potrzebę. Do zdefiniowania człowieka wystarczą trzy zasadnicze cechy: inteligencja, zdolność odczuwania złożonych emocji oraz rzeczywisty potencjał do budowy cywilizacji naukowo – technicznej. W myśl tej definicji każdy gatunek istot posiadający wspomniane cechy będzie człowiekiem w takim samym stopniu jak jest nim Homo Sapiens Sapiens.

    Zdefiniowanie człowieka poprzez pryzmat określonych przymiotów (takich jak chociażby inteligencja, zdolność odczuwania złożonych emocji oraz potencjał do budowy cywilizacji naukowo – technicznej) ma bardzo daleko idące konsekwencje dla etyki i filozofii transhumanizmu. Czyni ona bowiem genetycznie modyfikowanych Homo Superior tak samo ludzkimi jak Homo Sapiens Sapiens. Co więcej, stwarza ona podwaliny pod harmonijne współżycie w ramach jednego społeczeństwa zarówno Homo Sapiens Sapiens jak również różnych form bytów postludzkich. Nie ma przy tym znaczenia czy będą to genetycznie zmodyfikowani Homo Superior czy też stanowiące rezultat wszczepiania istocie ludzkiej rozmaitych implantów cyborgi albo obdarzone świadomością roboty. Jeżeli tylko bowiem te istoty będą posiadały określone cechy składające się na istotę człowieczeństwa to będą one ludźmi w takim samym stopniu jak każdy przedstawiciel gatunku Homo Sapiens Sapiens na tej planecie. 

Zabawa w Boga?

    Po skonstruowaniu elementarnego fundamentu filozofii i etyki transhumanistycznej (definicji istoty ludzkiej) czas przejść do przeglądu stawianych ideom transhumanistycznym zarzutów. Pierwszym z nich jest zarzut, który można określić terminem „zabawa w Boga”. W myśl tego zarzutu transhumanistyczne ulepszanie człowieka stanowi sprzeczne z naturą przekroczenie ludzkich prerogatyw i przypisywanie sobie boskiej roli. Jednakże – czy ów zarzut rzeczywiście jest zasadny? I co najważniejsze – czy sprawia on, że idee transhumanistyczne są w sposób jednoznaczny i trwały sprzeczne z religią?

    Nieco więcej światła na tę kwestię może dać nam stanowisko zaprezentowane w artykule autorstwa ks. Marcina Ferdynusa zatytułowanym „Czy biomedyczne doskonalenie ludzkiej natury jest „zabawą w Boga”?”, w którym wyodrębnił on trzy zasadnicze modele relacji między ludźmi a porządkiem naturalnym: model dominacji, zarządzania i współtworzenia. W myśl modelu dominacji człowiek został stworzony by panować nad naturą – co jednakże nie daje mu moralnego prawa do modyfikacji i ulepszania własnej natury. Model zarządzania czyni z człowieka jedynie istotę, którą rolą jest zachowanie naturalnego porządku. Natomiast model współtworzenia czyni z człowieka partnera Boga w ciągłym tworzeniu tego świata.

    Najpierw przyjrzymy się modelowi zarządzania. Do jego obalenia wystarczy zastosowanie prostego reductio ad absurdum. Skoro rolą człowieka w myśl tego modelu jest tylko i wyłącznie zachowanie naturalnego porządku rzeczy to wszelka ingerencja w naturę staje się z definicji zła i grzeszna. Współczesna cywilizacja naukowo – techniczna ingeruje w naturę w znacznym stopniu. Zatem jeśli chce się zachować logiczną konsekwencję to przyjęcie rzeczonej koncepcji oznacza automatyczne potępienie współczesnej cywilizacji jak też każdego dążenia człowieka do stworzenia jakiejkolwiek zaawansowanej formy cywilizacyjnej lub społecznej. Zaś jedyną w pełni zgodną z rzeczoną koncepcją formą ludzkiej egzystencji jest prymitywne trwanie na możliwie najniższym stopniu rozwoju (w końcu nawet wbicie pługa w ziemię w myśl tej koncepcji może stanowić naruszenie naturalnego porządku). Z kolei model dominacji charakteryzuje się daleko idącą intelektualną niekonsekwencją. Nie precyzuje bowiem granicy pomiędzy medycyną a ulepszaniem ludzkiej natury. Czy fakt, że mam na nosie okulary w czasie pisania tego tekstu czyni mnie automatycznie złym i grzesznym? A może operacje plastyczne powszechnie stosowane we współczesnym społeczeństwie nakładają na wykonujących je lekarzy oraz poddanych im pacjentów ciężkie brzemię grzechu? Brak intelektualnej precyzji wskazującej w sposób niepodlegający intelektualnym wątpliwościom granicę między medycyną a ingerencją w ludzką naturę skłania do odrzucenia modelu dominacji. Zatem zostaje nam tylko i wyłącznie model współtworzenia. Zgodnie z chrześcijańską wizją świata człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Zatem czemu miałby być on pozbawiony możliwości twórczej kreacji zarówno otaczającego go świata jak i samego siebie? Wszak w Księdze Rodzaju napisane jest „abyście zaludnili Ziemię i uczynili ją sobie poddaną”. Jeżeli przyjmiemy model współtworzenia to wówczas sprzeczność transhumanizmu i chrześcijaństwa będzie co najmniej wątpliwa. Warto w tym miejscu postawić jeszcze jedno pytanie: Czy odrzucenie dobrodziejstw oferowanych przez współczesną naukę i technikę nie byłoby przypadkiem potępionym w przypowieści o talentach (Mt 25, 14-30) zakopywaniem ludzkiego talentu w ziemi?

Niepewne i nieprzewidziane konsekwencje?

    Inny z zarzutów podnoszonych przeciwko transhumanizmowi mówi, że praktyczne wdrożenie w życie idei transhumanistycznych niesie ze sobą dalekosiężne konsekwencje, których natura jest nieprzewidywalna. Zarzut ten można streścić w następującym zdaniu: „Trudne do przewidzenia skutki społeczne poszerzenia środowiska naturalnego (ekosystemu) i środowiska ludzkiego o sztuczne organizmy i/lub hybrydy.”. Innymi słowy „postulowana przez transhumanizm „radykalna transformacja ludzkiej kondycji” jest niedopuszczalna, bowiem każde radykalne przemiany zawsze skorelowane są z dużym ryzykiem i niepewnością, a w kontekście ludzkiej egzystencji na zaistnienie takowych nie można wyrazić zgody”.

    Zarzut ten posiada jednakże poważną jedną wadę, która jest na tyle poważna, że wyklucza go całkowicie z racjonalnej analizy. Trzeba bowiem pamiętać, że zarówno fakt posiadania przez człowieka wolnej woli jak i olbrzymia złożoność świata implikują w sposób logiczny niepewność i ryzyko związane z każdym aktem ludzkiego działania. Wychodząc z domu nie jestem w stanie z matematyczną precyzją stwierdzić co mnie spotka. Jednakże nie powstrzymuje mnie to przed wyjściem z domu. Przedsiębiorca budując fabrykę nie może być pewien czy będzie ona przynosiła zyski czy też straty. Jednakże nie powstrzymuje go to przed podjęciem inwestycji. Innymi słowy niepewność przyszłości oraz nieznajomość wszystkich możliwych konsekwencji danego działania jest immanentną i z samej swej natury nieusuwalną cechą każdej formy aktywności ludzkiej. Zatem zarzut o niepewności dalekosiężnych konsekwencji można by po odpowiednim przeformułowaniu odnieść do każdego ludzkiego działania. Prowadzi to nas prosto do wniosku, że krytyka oparta na niepewności dalekosiężnych konsekwencji jest bezzasadna ponieważ niepewność przyszłości jest immanentną cechą świata, w którym żyjemy.

Budowa raju na ziemi?

    Następnym zarzutem stawianym transhumanizmowi jest to, że jest on niczym więcej jak próbą zbudowania materialistycznego raju na ziemi. Najbardziej uproszczoną formę tego zarzutu można odrzucić poprzez logiczną analizę procesu tworzenia cywilizacji. Każda złożona forma społeczna tworzona jest przez człowieka w celu poprawy jego warunków bytowych – czyli innymi słowy uczynienia jego życia bardziej szczęśliwym, wygodnym i komfortowym. Prowadzi nas to wniosku, że istotą powstawania cywilizacji jest stworzenie człowiekowi „raju na ziemi” definiowanego jako maksymalnie komfortowe i przyjemne warunki życia. Zatem zarzut tworzenia „raju na ziemi” można odnieść do każdego procesu twórczego prowadzącego do powstania złożonej cywilizacji ponieważ poprawa warunków życia jest wpisana w samą istotę procesu powstawania i rozwoju cywilizacji. Z perspektywy przymierającego głodem średniowiecznego chłopa pańszczyźnianego współczesna cywilizacja z całą pewnością byłaby istnym rajem na ziemi. Czy zalety współczesnej cywilizacji (np. wysoko rozwinięte rolnictwo i medycyna) uzasadniające jej przypięcie etykietki „raju na ziemi” powinny nas skłonić do jej odrzucenia?

    Nieco bardziej wysublimowana forma tego zarzutu przyjmuje formę zarzucania transhumanizmowi dążenia do zbawienia człowieka poprzez technologię. Zarzut ten można wyrazić następującymi słowami: „idea transhumanistyczna jawi się jako skrajnie materialistyczna i ateistyczna namiastka zbawienia polegająca na samozbawieniu człowieka poprzez technikę.”. Istnieje nawet nazwa dla tego zarzutu, która brzmi scienceassaviour (nauka/technika jako zbawca). Ci, którzy formułują rzeczony zarzut raczyli pominąć jeden istotny aspekt związany nierozerwalnie z naturą Wszechświata. Trzeba bowiem zauważyć, że nawet genetycznie ulepszony Homo Superior, który dożyje do lub nawet wielokrotnie przekroczy przysłowiowy wiek matuzalemowy kiedyś umrze. Komputerowi, do którego zgrane byłyby umysły miliardów ludzi kiedyś skończy się zasilanie. Innymi słowy zapomnieli oni, że immanentną i nieusuwalną cechą naszego Wszechświata jest entropia. W związku z tym każde, nawet największe i najwspanialsze osiągnięcie cywilizacji ulegnie z biegiem czasu rozkładowi. Niemożność wyeliminowania entropii Wszechświata czyni każdy zarzut „zbawienia poprzez technologię” bezzasadnym. Co więcej, fakt istnienia we Wszechświecie entropii i jej nieusuwalności w sposób logiczny prowadzi nas do wniosku, że o zbawieniu można rozmawiać tylko i wyłącznie w kontekście religijnym (nie zaś technologicznym lub cywilizacyjnym).

Nierówności społeczne?

    Jednym z najpowszechniejszych zarzutów stawianych transhumanizmowi jest to, że będzie prowadził on do skrajnej eskalacji nierówności społecznych. Zarzut ten da się streścić w następujący sposób: „Transhumanizm może zatem intensyfikować eskalację nowych nierówności społecznych”. Innymi słowy praktyczne wdrożenie rozwiązań transhumanistycznych doprowadzi zdaniem jego krytyków do podziału ludzkości na genetycznie zmodyfikowane i zcyborgizowane elity oraz pozbawione dostępu do ulepszeń szerokie masy społeczne.

    Zarzut ten ma dwie bardzo poważne wady. Po pierwsze, nierówności między ludźmi są czymś naturalnym. Istnieją ludzie wysocy i niscy, grubi i chudzi, zdolni i mniej zdolni, mądrzy i głupi, utalentowani i pozbawieni talentu. Taki stan rzeczy jest naturalny dla społeczeństwa i prowadzi do ustalenia określonej hierarchii społecznej. Zatem skoro nierówności są naturalne to wzrost nierówności nie stanowi problemu. Historia pokazuje nam, że najbardziej radykalne próby zmniejszenia nierówności społecznych doprowadziły tylko i wyłącznie do opłakanych konsekwencji. Drugi zarzut jest o wiele poważniejszy i związany jest z niewłaściwym postrzeganiem procesów społecznych przez osoby stawiające transhumanizmowi zarzut możliwej eskalacji nierówności. Zwolennicy twierdzenia o tym, że transhumanizm zwiększy nierówności społeczne przyjmują milczące założenie dotyczące tego, że proces rozwoju technologicznego będzie trwał do momentu uzyskania przez garstkę bogaczy dostępu do możliwości modyfikowania i ulepszania człowieka a później zaś z nieznanych przyczyn spowolni lub się zatrzyma utrwalając na długie dziesięciolecia (lub nawet więcej) ów „podział klasowy”. Nie zauważają przy tym, że postęp technologiczny połączony z rynkowym mechanizmem wolnej konkurencji prowadzi do spadku cen i wzrostu dostępności dóbr i usług. Zatem technologie ulepszania człowieka będą dostępne tylko i wyłącznie dla bogaczy w chwili wprowadzania ich na rynek. Później zaś postęp technologiczny oraz rynkowa konkurencja doprowadzi do takiego spadku cen i wzrostu dostępności, że zarówno klasa średnia jak i klasa niższa będą mogły sobie pozwolić na dostęp do transhumanistycznych technologii. Żeby zilustrować swoje twierdzenie posłużę się dwoma przykładami. Kiedyś telefony komórkowe były drogie duże, niefunkcjonalne i nieporęczne. Dziś natomiast są one relatywnie tanie, posiadają dużą liczbę funkcji i są dostępne praktycznie dla każdego. Kiedyś komputery miały wielkość przeciętnej ściany i mogły być posiadane jedynie przez uniwersytety, instytucje rządowe, duże firmy czy też centra badawcze. Dziś znajdują się one w miażdżącej większości gospodarstw domowych oraz posiadają miliardy razy większe możliwości obliczeniowe. Fakt współwystępowania we współczesnym społeczeństwie zjawiska bardzo szybkiego postępu technologicznego oraz mechanizmu konkurencji rynkowej pozwala na wysunięcie zasadnego przypuszczenia, że rozwój i ekspansja technologii transhumanistycznych przyjmie kształt podobny to komputerów czy też telefonów komórkowych – co wykluczy utrwalenie się znaczących nierówności społecznych.

Transhumanizm wrogiem optymizmu?

    Jednym z dziwniejszych zarzutów stawianych transhumanizmowi jest ten, że zabija on optymizm ponieważ patrząc na świat współczesny z perspektywy świetlanej transhumanistycznej przyszłości współczesne życie musi się wydawać beznadziejne, okrutne i tragiczne. Zarzut ten jednakże upada w konfrontacji ze stwierdzeniem, że obecnie poziom życia ludności jest najwyższy w całej historii ludzkości. We współczesnym świecie w wysoko rozwiniętych społeczeństwach nawet nędzarze żyją na wyższym poziomie od cesarzy w dawnych czasach. Zatem spojrzenie na współczesność jest tylko i wyłącznie kwestią przyjęcia odpowiedniej perspektywy.

Koniec ludzkości?

    Zdecydowanie najpoważniejszy zarzut dotyczący transhumanizmu związany jest z tym, że rozwój technologii transhumanistycznych doprowadzi do końca ludzkości. Zarzut ten da się zamknąć w następującym zdaniu: „Zagłada ludzkości w wyniku niekontrolowanego rozwoju programu transhumanizmu.”. Spośród wszystkich zarzutów ten jest nie tylko najpoważniejszy ale także najbardziej logiczny. Zatem spróbujmy go rozwinąć. Jeżeli powstanie Homo Superior to będzie on pod każdym względem lepszy od Homo Sapiens Sapiens. Zatem prędzej czy później w wyniku ewolucyjnej konkurencji wyeliminuje on (doprowadzi do wyginięcia) gatunek Homo Sapiens Sapiens (przegra on ewolucyjny wyścig podobnie jak przegrali go neandertalczyk czy australopitek). Zdaniem większości współczesnych taki rozwój zdarzeń jest tragedią. Jednakże może on uzyskać tragiczną klasyfikację moralną tylko i wyłącznie jeżeli postawimy znak równości pomiędzy pojęciem człowieka i pojęciem Homo Sapiens Sapiens. Natomiast jeżeli oderwiemy się od czysto biologicznej i materialistycznej definicji istoty ludzkiej i uznamy że człowiek to coś o wiele więcej niż Homo Sapiens Sapiens spojrzenie na przedstawioną sytuację zmienia się w sposób diametralny. Jeżeli uznamy, że człowiek to zespół określonych cech (takich jak chociażby wyższa inteligencja, zdolność do odczuwania złożonych emocji oraz potencjał do budowy cywilizacji naukowo – technicznej) to zastąpienie Homo Sapiens Sapiens przez Homo Superior (połączone z powolnym zmierzchem Homo Sapiens Sapiens) nie jest już tragedią a zastąpieniem jednego typu człowieka przez inny. Innymi słowy – nie można wówczas takiego biegu zdarzeń określić mianem końca lub zagłady ludzkości – ponieważ ludzkość dalej będzie istnieć (tyle, że w innej formie). Definicja człowieka postrzegająca go przez pryzmat określonego zbioru cech prowadzi bowiem do jeszcze dalej idących i jeszcze odważniejszych wniosków. Mianowicie wynika z niej, że ludzkość i człowiek będą istnieć we Wszechświecie tak długo jak długo będą w nim istoty zdolne do odczuwania złożonych emocji, posiadające wyższą inteligencję oraz potencjał do budowy cywilizacji naukowo technicznej. Warto przy tym zauważyć, że nie jest istotna ani przynależność gatunkowa rzeczonych istot ani ich planeta pochodzenia ani też to czy rzeczone istoty są biologiczne, biologiczno mechaniczne czy też mechaniczne. Będą one w takim samym stopniu ludźmi jak człowiekiem jest każdy z mieszkańców tej planety.

Transhumanizm – moralna konieczność?

    Znam jeden argument, który czyni z transhumanizmu nie tylko atrakcyjną perspektywę dla ludzkości ale wręcz konieczności i obowiązek. Pozwolę sobie tutaj przedstawić rzeczony argument. Zgodnie z hipotezą rzadkiej Ziemi powstanie złożonego wielokomórkowego życia wymaga tak skrajnie nieprawdopodobnej kombinacji zjawisk astrofizycznych i geologicznych że jest ono nietypowe i być może stanowi zjawisko unikalne w skali całego Wszechświata. Rozwijając hipotezę rzadkiej Ziemi powstanie inteligentnego wielokomórkowego życia jest jeszcze bardziej nieprawdopodobne. Prowadzi nas to do wniosku, że istnieje relatywnie wysokie prawdopodobieństwo, że współczesna ziemska cywilizacja naukowo – techniczna jest zjawiskiem unikalnym w skali całego Wszechświata. Niepowodzenia różnych prób szukania rozumnego życia pozaziemskiego (np. SETI) tylko i wyłącznie wzmacniają tę hipotezę. Unikalność współczesnej cywilizacji naukowo – technicznej nakłada na ludzkość moralny obowiązek jej zachowania i rozwoju. Innymi słowy możliwe, że ludzkość jest tak unikalna i wspaniała w skali wszechświata, że powinniśmy dążyć za wszelką cenę do zachowania rozumnego życia. Takie postawienie sprawy prowadzi do tego, że wszelkie działania zwiększające prawdopodobieństwo przetrwania ludzkości (np. ekspansja na inne planety, terramorfing czy też transhumanistyczne ulepszanie gatunku ludzkiego) zyskują nie tylko pozytywną sankcję moralną ale stają się wręcz obowiązkiem i powinnością ludzkości.

Podsumowanie

    Transhumanizm bez wątpienia stwarza ludzkości perspektywę świetlanej przyszłości. Jednakże jest on związany z całym szeregiem rozmaitych wątpliwości moralnych. W rzeczonym eseju pozwoliłem sobie na przenanalizowanie znacznej części z nich. Żadna z wątpliwości czy zarzutów stawianych transhumanizmowi nie przetrwała przeprowadzonej przeze mnie logicznej analizy. Sugeruje to, że sprzeciw wobec transhumanizmu jest zamaskowanym intelektualną gadaniną atawistycznym lękiem przed nowoczesnością. Pozwolę sobie zakończyć ten esej cytatem z jednego z zakończeń gry komputerowej Deus Ex Human Revolution: „Sarif miał rację w jednej sprawie. Wznoszenie się ponad ograniczenia leży w naszej naturze. Warto o tym pomyśleć. Było nam zimno, więc ujarzmiliśmy ogień. Byliśmy słabi, więc wynaleźliśmy narzędzia. Zawsze, kiedy natrafialiśmy na przeszkodę, używaliśmy kreatywności i pomysłowości żeby ją pokonać. Ten cykl jest nieunikniony… ale czy rezultat zawsze będzie dobry? To już chyba zależy od tego, jak się za to zabierzemy. (…) W przeszłości musieliśmy rekompensować własne słabości, znajdując szybkie rozwiązania, które przynosiły korzyść jedynie garstce. A co, jeśli nigdy już nie będziemy musieli zmagać się z własną słabością i dylematami moralnymi? Jeśli ścieżka, na którą chce nas wprowadzić Sarif, umożliwi nam trzymanie się wyższych wartości z większą stabilnością? Jedno jest oczywiste. Po raz pierwszy w historii mamy szansę skraść bogom ogień. Zawrócenie z tej drogi – zaprzestanie poszukiwania przyszłości, w której łączą się technika i biologia, prowadząc do Osobliwości – byłoby zaprzeczeniem esencji tego, czym jesteśmy. Niewątpliwie wiedzie tam wyboista droga, na pewno ktoś na tym ucierpi. Ale może realizacja marzenia jest tego warta? (…)”.

Bibliografia

  1. Rand, Atlas Zbuntowany, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2008.

  2. Rand, Źródło, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2007.

  3. Deklaracja Transhumanizmu, http://www.transhumanism.org/index.php/WTA/languages/C50/.

  4. G. Hołub, Transhumanizm a koncepcja osoby, http://www.grzegorzholub.com/pdf/Holub.pdf.

  5. K. Adamski, Transhumanizm – między utopią, biotechnologią a gnozą, http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.desklight-14ed4564-277a-4613-b1a9-4e4cb9a21d05

  6. K. Szymański, Transhumanizm, http://kulturaiwartosci.umcs.lublin.pl/wp-content/uploads/2015/08/Kamil_Szyma%C5%84ski_Transhumanizm.pdf.

  7. M. Ferdynus, Czy biomedyczne doskonalenie ludzkiej natury jest „zabawą w Boga”?, http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Studia_Warminskie/Studia_Warminskie-r2013-t50/Studia_Warminskie-r2013-t50-s9-22/Studia_Warminskie-r2013-t50-s9-22.pdf.

  8. M. Klichowski, Narodziny Cyborgizacji, https://repozytorium.amu.edu.pl/bitstream/10593/12406/4/narodziny_cyborgizacji.pdf.

  9. T. Grabińska, Zagrożenia bezpieczeństwa społecznego w ideologii transhumanizmu, http://kultura-bezpieczenstwa.pl/wp-content/uploads/2015/08/KB_18_52_73-1.pdf.

Komentarze

Popularne posty