Transhumanizm - o ludzkiej naturze (odpowiedź na polemikę)

Na samym początku chciałbym podziękować za zacną polemikę, która skłoniła mnie do przemyśleń na temat zarówno transhumanizmu jak i koncepcji istoty ludzkiej. Link do wspomnianej polemiki można znaleźć tutaj: http://panoptikum.media/transhumanizm-polemika/

Naturalne "dobro" technologii?

    Chciałbym zacząć od refleksji na temat istoty technologii. Rozszczepienie atomu dało nam zarówno broń masowej zagłady jak i źródło względnie taniej i czystej energii. Z kolei rozwój technologii teleinformatycznych przyczynił się do znaczącej demokratyzacji życia społecznego i zwiększył obieg informacji. Z drugiej strony zaś doprowadził do iście orwellowskiego wynaturzenia w postaci chińskiego systemu punktowej kontroli obywateli. Jednakże mimo to istnieją poważne przesłanki do twierdzenia, że technologia jest ze swej natury dobra. Po pierwsze, jeśli przyjmiemy założenie że świat jest z natury dobry (ponieważ w jego ramach możliwe stało się powstanie istot zdolnych do wydawania sądów wartościujących) - to technologia jako element świata również byłaby z natury dobra. Jeżeli jednak uznamy argumentację o naturalnie dobrej naturze świata za niewystarczającą (tutaj pojawia się pole do ciekawych filozoficznych rozważań - czy sam fakt istnienia świata / bytów rozumnych determinuje jego dobroć?) to istnieje jeszcze jeden argument na rzecz naturalnego dobra technologii. Mianowicie przedstawia się on w sposób następujący: do stworzenia jakiejkolwiek technologii (od prostego pługa po rakietę kosmiczną) wymagany jest określony zestaw cnót moralnych - cierpliwości, oszczędności, inteligencji, produktywności etc. Skoro tak - to zaawansowana technologia stanowi odbicie i materialne przedłużenie cnót ludzkich - i jako taka posiada pozytywną moralnie wartość. Skąd zatem obosieczność technologii? Bierze się ona z faktu posiadania przez człowieka wolnej woli - pozwalającej mu wykorzystać naturalnie dobrą technologię do realizacji złych celów. 

Definicja "gatunku osobowego"

    Zgodzę się ze stwierdzeniem, że zrównując rodzaj o nazwie "człowiek" z gatunkiem Homo Sapiens Sapiens popełniłem na płaszczyźnie czysto biologicznej błąd merytoryczny. Fakt - użyłem terminu "człowiek" w jego najbardziej potocznym znaczeniu - zrównując go z Homo Sapiens Sapiens. Dziękuję uprzejmie za zwrócenie mi na to uwagi. Patrząc na Homo Sapiens Sapiens z biologicznego punktu widzenia nie sposób zaprzeczyć, że przynależy do królestwa zwierząt. 

    Jednakże kwestia człowieczeństwa jest na tyle złożona i skomplikowana, że by w pełni pojąć jej istotę trzeba uciec się do rozważań na gruncie antropologii filozoficznej. Zacznę od pytania - gdzie umieścić istoty rozumne nienależące do gatunku Homo Sapiens Sapiens? I jak odróżnić istoty posiadające atrybut o nazwie "człowieczeństwo" od bytów, które go nie posiadają? I po co w ogóle się tym zajmować? 

    Zacznę od odpowiedzi na trzecie pytanie. Istnieją trzy potencjalne możliwości napotkania przez Homo Sapiens Sapiens napotkania innych bytów rozumnych (nienależących do naszego gatunku):
  1. Powstanie odrębnego gatunku (lub gatunków) istot rozumnych na bazie inżynierii genetycznej.
  2. Rozwój sztucznej inteligencji - i uzyskanie przezeń samoświadomości.
  3. Napotkanie innych rozumnych form życia we Wszechświecie.
    Żaden z przedstawionych scenariuszy nie jest wykluczony - lecz w mniejszym lub większym stopniu prawdopodobny. Możliwe jest też równoczesne zaistnienie kilku z przedstawionych scenariuszy. Innymi słowy ludzkość może (acz nie musi) stanąć wobec problemu statusu moralnego i prawnego innych istot rozumnych nienależących do gatunku Homo Sapiens Sapiens. W obliczu tej perspektywy konieczne jest wypracowanie odpowiedniej terminologii, pojęć, definicji i co najważniejsze twierdzeń natury etycznej. Konieczność owa ma charakter utylitarny - bez "humanizacji" bytów rozumnych nie należących do gatunku Homo Sapiens Sapiens możliwa moralnie stanie się fizyczna eksterminacja czy niewolnictwo np. rozumnych gatunków, które powstałyby drogą inżynierii genetycznej z Homo Sapiens Sapiens czy mniej zaawansowanych od ludzkości ras obcych. Innymi słowy, "uczłowieczenie" innych istot rozumnych (niebędących Homo Sapiens Sapiens) ma na celu stworzenie podwalin moralnych pod harmonijną, wolną od przemocy i uprzedzeń oraz opartą na wzajemnym szacunku, współpracę wszystkich bytów rozumnych.
    
    Warto (w celu zachowania precyzji rozumowania i odrębności pojęciowej) wprowadzić nowe pojęcie "gatunku osobowego" - tj. gatunku istot posiadających "człowieczeństwo" definiowane jako zdolność do odczuwania złożonych emocji połączona z inteligencją oraz potencjałem do budowy cywilizacji naukowo - technicznej. Przy czym zaznaczyć trzeba, że rzeczone pojęcie odnosi się do określonego kolektywu istot - innymi słowy na bazie analizy określonej i odpowiednio dużej oraz zróżnicowanej próbki z całej populacji danych istot można wysnuć wniosek czy mamy do czynienia z "gatunkiem osobowym" czy z określonym gatunkiem zwierząt. Po analizie takiej próbki wnioski wyciągnięte na jej podstawie należy odnieść do całości danego gatunku (bez wyjątków!). W ten sposób (poprzez doprecyzowanie definicji) uniknąć można dehumanizacji określonych grup społecznych (takich jak wspomniane osoby niepełnosprawne intelektualnie czy psychopaci) oraz zawodów. Dziękuję uprzejmie za zwrócenie mi uwagi na definicyjne mankamenty - ponieważ skłoniło mnie to do doprecyzowania pojęć.

    "Humanizując" byty rozumne niebędące Homo Sapiens Sapiens za pomocą pojęcia "gatunku osobowego" dążę do egalitaryzacji i zatarcia różnic między różnymi formami istot rozumnych. Innymi słowy, dzięki "humanizacji" wszelkich form rozumnego życia zanikają i tracą znaczenie różnice i podziały takie jak dychotomia Homo Sapiens Sapiens - Homo Sapiens Superior czy też nawet podział Homo Sapiens - obcy. Celem moim nie jest tworzenie różnic i podziałów (takich jak podział na nadludzi i podludzi) lecz egalitarne zrównanie za pomocą odpowiednich definicji wszystkich bytów rozumnych.


Czy argumenty religijne są potrzebne?

    Częstokroć biokonserwatywna argumentacja przyjmuje charakter religijny - i obejmuje zarówno proste argumenty dotyczące "zabawy w Boga" jak i złożone odwołania do osadzonego w personalizmie chrześcijańskim pojęcia godności osoby ludzkiej. Co więcej, instytucje religijne oraz określony światopogląd wywodzący się z religii ma wpływ na obowiązujące prawodawstwo - mam tutaj na myśli między innymi bardzo konserwatywne prawodawstwo obowiązujące w Polsce dotyczące czysto medycznej procedury zapłodnienia pozaustrojowego. Wobec dwóch powyższych przesłanek uznaję za konieczne podjęcie chociaż próby przekonania religijnych biokonserwatystów za pomocą argumentacji odnoszącej się do religii - i wykazującej niesprzeczność transhumanizmu z chrześcijaństwem.

Minimalizacja niepewności

    Twoja refleksja dotycząca ryzyka skłoniła mnie do przemyśleń na temat jego minimalizacji. Postawiłem sobie następujące pytanie - jak zminimalizować ryzyka związane z transhumanistycznym ulepszeniem człowieka tak by jednocześnie uniknąć potencjalnych zagrożeń i nie zaprzepaścić szansy na rozwój i postęp? Oczywiście rozumiem, że nie da się ryzyka wyeliminować całkowicie - można mówić jedynie o jego minimalizacji.

    Uznaję, że dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie za pomocą rozważnej legislacji procedury dopuszczającej stosowanie określonych modyfikacji genetycznych analogicznej do procedury dopuszczenia danego leku do obrotu. Takie rozwiązanie równoważyłoby moim zdaniem ryzyko związane z potencjalnymi zagrożeniami oraz jednocześnie nie blokowało szansy na transhumanistyczny progres ludzkości.

O cywilizacji i "raju na ziemi"

    Osiągnięcie "raju na ziemi" jest niemożliwe z prostej przyczyny - nie sposób wyeliminować immanentnie związanego z naturą świata problemu rzadkości dóbr. Jednakże możliwe jest stworzenie względnego dobrobytu - i taką cywilizację mamy w chwili obecnej. Twierdzenie to znajduje oparcie w badaniach empirycznych - takich jak chociażby poniższy wykres obrazujący olbrzymią kreację majątku w ostatnich dwóch stuleciach. Oto odpowiedź na pytanie: "To gdzie ten „raj” budowany przez tysiące lat?":

 Równość - czyli o demokracji rynkowej i politycznej

    Należy zadać sobie pytanie - skąd się bierze we współczesnym społeczeństwie bogactwo i władza. Bogactwo w kapitalistycznym społeczeństwie jest pochodną nie posiadanych przywilejów arystokratycznych ale codziennych decyzji rynkowych dokonywanych przez miliony konsumentów. Innymi słowy, w ramach "rynkowej demokracji" każdy pieniądz jest swego rodzaju głosem - i sposób w jaki go wydajemy decyduje o dystrybucji majątku w ramach społeczeństwa.

    Z kolei władza polityczna jest w znacznej części krajów pochodną demokratycznego wyboru większości obywateli. Zatem istnieje możliwość zmiany elit rządzących na inne - bardziej zgodne z preferencjami większości wyborców. Połączenie demokracji rynkowej (opartej na codziennych, indywidualnych decyzjach konsumentów) oraz demokracji politycznej prowadzi do wniosku, że w współczesnym społeczeństwie istnieje realna i rzeczywista możliwość wymiany elit - i właśnie ta możliwość sprawia, że żadna grupa osób nie jest w stanie w sposób trwały zagwarantować sobie przywilejów.

    Na wypadek jednak gdyby transhumanizm miał doprowadzić do eskalacji nierówności - to istnieje rozwiązanie prawno-polityczne za pomocą którego można temu procesowi przeciwdziałać. Mam tutaj na myśli włączenie rozwiązań transhumanistycznych do powszechnego systemu ubezpieczeń zdrowotnych - i dofinansowanie z publicznych pieniędzy procedur medycznych mających na celu ulepszenie istoty ludzkiej. W ten sposób można by uzyskać dostępność określonych rozwiązań technologicznych dla szerokich mas społecznych.

Koniec czy nowy początek?

    Koniec Homo Sapiens Sapiens byłby procesem - nie nastąpiłby od razu, lecz przebiegałby przez wiele stuleci, w trakcie których wykształcane byłby coraz to nowe formy inteligentnych bytów. Jeżeli by proces ów poddać z jednej strony legislacyjnej kontroli (analogicznej do procedury dopuszczania nowych leków do obrotu) z drugiej zaś subiektywnym preferencjom działających na rynku podmiotów - to najprawdopodobniej doszłoby do wydzielenia z ludzkości całego szeregu (bynajmniej nie jednego i zunifikowanego) różnorodnych form rozumnego bytowania. Innymi słowy mielibyśmy wówczas istny galimatias różnych "gatunków osobowych". Jeżeli zaś uznamy CZŁOWIECZEŃSTWO za podstawę szacunku i empatii do wszelkich rozumnych form istnienia to możliwe stałoby się utworzenie społeczeństwa opartego na wolności i kooperacji najrozmaitszych inteligentnych gatunków. 

Podsumowanie

    Dziękuję raz jeszcze za przedstawioną polemikę. Skłoniła mnie ona do przemyśleń - i co najważniejsze - do doprecyzowania definicji. O ile zręb poglądów pozostał u mnie niezmienne techno-optymistyczny o tyle zdecydowałem się wyodrębnić osobne pojęcie "gatunku osobowego", którego wszyscy przedstawiciele posiadają zespół cech zwany człowieczeństwem. 
    

    
    

Komentarze

Popularne posty