Krytyka biokonserwatywnego artykułu pt. "Transhumanizm – ostatnie dziecko rewolucji seksualnej?"
Poniżej znajdziecie krytykę biokonserwatywnego artykułu pod tytułem "Transhumanizm – ostatnie dziecko rewolucji seksualnej?". Sam artykuł znajdziecie pod tym linkiem: https://transhumanizm.edu.pl/?p=11170#comment-79
Dla ułatwienia orientacji w tekście fragmenty cytowane zaznaczyłem kursywą.
“Rewolucja seksualna rozpoczęła się na Zachodzie w latach 60., jednak jej idee wciąż mutują. Dziś nie chodzi w niej już tylko o „wolną miłość”. Celem stał się sam podział na kobiety i mężczyzn. Chodzi o uwolnienie się od cielesności niczym w dawnej gnozie. Z pomocą radykałom przychodzą transhumaniści i promowane przez nich technologie. W gruncie rzeczy jednak te obłąkańcze idee nie prowadzą do rozwoju człowieka, lecz do wynaturzenia.”
Na samym początku chciałbym zwrócić uwagę na wartościujące epitety użyte przez autora do stygmatyzacji tak lewicy obyczajowej jak i transhumanistów. Stosowanie określeń typu “obłąkańcze idee” czy też “wynaturzenie” sprowadza debatę z intelektualnej dysputy do radosnego obrzucania się błotem. Zgodzę się jednak z elementarnym sensem wypowiedzi – transhumanizm jest w wysokim stopniu kompatybilny z postulatami lewicy obyczajowej, ponieważ zastosowanie nowoczesnych technologii może na przykład wspomagać pary homoseksualne przy posiadaniu biologicznego potomstwa czy też znacząco ułatwiać procedurę medyczną zmiany płci. I nie chodzi tutaj o całkowite uwolnienie się od cielesności – lecz o jej ewolucję do nowych form, które w sposób bardziej pełny pomogą człowiekowi doświadczyć obiektywnej rzeczywistości (poszerzając na przykład możliwości zmysłów) i poszerzą jego możliwości intelektualne przyczyniając się do lepszego poznania praw rządzących światem. Postrzeganie rozwoju i postępu w kategoriach “wynaturzenia” prowadzi (stosując reductio ad absurdum) do afirmacji najbardziej prymitywnych i podstawowych form cywilizacyjnych takich jak np. plemienne społeczności zbieracko-łowieckie.
Dla ułatwienia orientacji w tekście fragmenty cytowane zaznaczyłem kursywą.
“Rewolucja seksualna rozpoczęła się na Zachodzie w latach 60., jednak jej idee wciąż mutują. Dziś nie chodzi w niej już tylko o „wolną miłość”. Celem stał się sam podział na kobiety i mężczyzn. Chodzi o uwolnienie się od cielesności niczym w dawnej gnozie. Z pomocą radykałom przychodzą transhumaniści i promowane przez nich technologie. W gruncie rzeczy jednak te obłąkańcze idee nie prowadzą do rozwoju człowieka, lecz do wynaturzenia.”
Na samym początku chciałbym zwrócić uwagę na wartościujące epitety użyte przez autora do stygmatyzacji tak lewicy obyczajowej jak i transhumanistów. Stosowanie określeń typu “obłąkańcze idee” czy też “wynaturzenie” sprowadza debatę z intelektualnej dysputy do radosnego obrzucania się błotem. Zgodzę się jednak z elementarnym sensem wypowiedzi – transhumanizm jest w wysokim stopniu kompatybilny z postulatami lewicy obyczajowej, ponieważ zastosowanie nowoczesnych technologii może na przykład wspomagać pary homoseksualne przy posiadaniu biologicznego potomstwa czy też znacząco ułatwiać procedurę medyczną zmiany płci. I nie chodzi tutaj o całkowite uwolnienie się od cielesności – lecz o jej ewolucję do nowych form, które w sposób bardziej pełny pomogą człowiekowi doświadczyć obiektywnej rzeczywistości (poszerzając na przykład możliwości zmysłów) i poszerzą jego możliwości intelektualne przyczyniając się do lepszego poznania praw rządzących światem. Postrzeganie rozwoju i postępu w kategoriach “wynaturzenia” prowadzi (stosując reductio ad absurdum) do afirmacji najbardziej prymitywnych i podstawowych form cywilizacyjnych takich jak np. plemienne społeczności zbieracko-łowieckie.
“Chamstwo, prymitywizm, roztopienie się człowieka w quasi-plemiennej masie – oto zgniłe owoce rozpoczętych w pod koniec lat 60. przemian.”
Tutaj chciałbym zadać szereg podchwytliwych pytań: Czy zdaniem autora wejście do użytku tabletki antykoncepcyjnej było złem? Czy depenalizacja konkubinatów była błędną decyzją? Czy zniesienie ustaw zakazujących zamężnym kobietom aktywności zawodowej było błędem? Czy dekryminalizacja pornografii była złem? Czy zniesienie kar za dobrowolne stosunki homoseksualne było złem? To są wszystko konsekwencje rewolucji seksualnej – odrzucając je jako “zgniłe owoce” doprowadzilibyśmy do pogrzebania niezwykle cennej indywidualnej wolności pod butem konserwatywnego terroru nader chętnie zaglądającego ludziom do łóżka i ograniczającego ich prywatność oraz swobodę wyboru.
“W efekcie na świat zachodu spadły plagi rozpadu małżeństw, przestępczości młodzieży, kryzysu demograficznego czy chorób wenerycznych.”
Zabawne, ale w tej wyliczance brakuje tylko dżumy, świerzbu i ślepoty od masturbacji… 😉 A tak na serio – czy istnieje naukowo udowodniona (i wolna od konserwatywnych ideologicznych naleciałości) korelacja pomiędzy wymienionymi negatywnymi zjawiskami społecznymi, a rewolucją seksualną?
“Tymczasem, jak uczy Biblia, Bóg stworzył „człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27). Genderystom to nie w smak. Ich zdaniem człowiek nie musi bowiem dostosować się do danej mu przez Boga i naturę płci. Dysponuje wszak prawem swobodnego wyboru. Nic zatem nie stoi na przeszkodzie, by biologiczna kobieta uznała się za mężczyznę (i na odwrót).”
Stosowanie w argumentacji zamiast rzetelnych opracowań naukowych cytatów z Biblii eliminuje autora z racjonalnego dyskursu. Polecam zapoznać się z naukowym stanowiskiem Światowej Organizacji Zdrowia na temat transpłciowości: https://oko.press/swiatowa-organizacja-zdrowia-who-transplciowosc-to-nie-zaburzenie-psychiczne-zycie-bez-stygmatyzacji/
“Piewcy tej szaleńczej ideologii dążą do „zbawienia” przez wiedzę i (poniekąd) do uwolnienia się od cielesności. Pragną wykorzystać obecną i przyszłą technologię do przemiany człowieka w transczłowieka, a następnie postczłowieka (de facto półboga). Przyniesie to jakoby wyzwolenie od chorób, polepszenie tak zwanej „jakości życia” i jego długości.”
Czy wyzwolenie się od chorób jest czymś złym? Wszak istota medycyny polega na zwalczaniu chorób i podnoszeniu jakości życia. We współczesnej cywilizacji naukowo-technicznej długość życia jest nieporównanie większa niż jeszcze kilkaset lat temu. I ciągle rośnie. Transhumanizm jest niczym innym jak przedłużeniem naturalnego dążenia człowieka do uczynienia życia bardziej komfortowym, wygodniejszym i dłuższym. Transczłowiek nie będzie “półbogiem” – tylko i aż kolejną formą ewolucyjną istot ludzkich, różniącą się od poprzednich w sposób podobny jak Homo Sapiens Sapiens różni się od australopiteka.
“Niektórzy transhumaniści pragną wręcz nieśmiertelności. Mowa tu o tak zwanej Inicjatywie 2045 wspieranej przez rosyjskich miliarderów i naukowców z Harvardu. Dążą oni do zastąpienia ludzkiego ciała przez „ciało hologramowe” i skopiowanie świadomości ludzkiej do komputera. Brzmi to jak sen szaleńca, ale te realizacja tych projektów już trwa. Zaangażowani są poważni ludzie i poważne pieniądze.”
Istnieje elementarna różnica pomiędzy nieśmiertelnością, a długowiecznością. O ile pierwsza wymaga przezwyciężenia entropii Wszechświata (czyli dokonania czegoś dostępnego jedynie dla cywilizacji technicznych na najwyższych stopniach tak zwanej skali Kardaszewa) o tyle druga jest osiągalna przy założeniu powodzenia projektu przeniesienia ludzkiej świadomości do komputera. Jednakże proces transferu umysłu mógłby zagwarantować tylko i wyłącznie długowieczność – wszak komponenty elektroniczne także po określonym czasie podlegają zużyciu.
“Co istotne, w XXI wieku transhumanistom jest coraz bardziej po drodze z rewolucją seksualną, w tym ideologią gender. Razem tworzą prawdziwą mieszankę wybuchową, zdolną rozsadzić oparty na chrześcijaństwie gmach zachodniej kultury.”
Fundamentem współczesnej cywilizacji naukowo-technicznej jest przede wszystkim filozofia oświecenia, indywidualna wolność oraz wolnorynkowy kapitalizm. Bez tych rzeczy radykalny wzrost materialnego bogactwa i zaawansowania technologicznego współczesnej cywilizacji nie byłby możliwy.
“Ich zdaniem sztuczna reprodukcja umożliwi ludziom dowolnej płci rozmnażanie w dowolnych wariantach. Na przykład bez matek czy bez ojców. Dzięki sztucznym łonom tradycyjnie rozumiana płeć stanie się niekonieczna.”
Owszem! Jednakże chciałbym zauważyć, że para kobiet lub mężczyzn chcąca mieć biologicznego potomka stanowiącego kompilację ich materiału genetycznego i zlecająca jego hodowlę firmie zajmującej się wspomaganą prokreacją w niczym nie narusza praw i wolności osób trzecich. Dlaczego im zatem zabraniać? Łańcuch rozumowania jest tutaj banalnie prosty – skoro jestem właścicielem swojego ciała to mam prawo własności także do własnych komórek rozrodczych. I mogę z nimi dysponować zgodnie z własną wolą – w tym korzystać z modyfikacji genetycznych i prokreacji wspomaganej.
“Wspomniane sztuczne łona mają uwolnić ludzi od „tyranii reprodukcyjnej”.”
Chciałbym tutaj postawić ważne pytanie – dlaczego kobieta ma cierpieć ból związany z rodzeniem jeśli za pomocą nowoczesnej technologii można go całkowicie wyeliminować. Rozwój technologii sztucznych macic stanowi kolejny etap emancypacji kobiet, który umożliwia im posiadanie potomstwa bez konieczności znoszenia dyskomfortu związanego z ciążą i porodem.
“Naukowcy pracują bowiem nad tym, by znajdowały się one w maszynach od połączenia gamet, aż do „narodzin”.”
Rolą naukowców jest popychanie współczesnej cywilizacji naukowo-technicznej naprzód. Są oni, wespół z przedsiębiorcami, niczym mityczny Atlas podtrzymujący świat na swych ramionach. A jaką nagrodę otrzymują za swój trud? Częstokroć zamiast podziękowań otrzymują nienawiść – przykładowo prof. He Jiankui został skazany na 3 lata więzienia.
“Z kolei Helen Hung-Ching Liu z Uniwersytetu Cornell z powodzeniem przeprowadziła proces niemal cały proces rozwoju mysiego płodu poza organizmem matki. Doprowadziła też do rozwoju ludzkiego embrionu w sztucznym łonie przez dziesięć dni. Niewykluczone, że trwałoby to znacznie dłużej, gdyby nie obowiązujące przepisy. Te (na razie!) zabraniają, by tego typu eksperymenty trwały dłużej, niż 2 tygodnie.”
W związku z tym należy doprowadzić do liberalizacji prawa dotyczącego prokreacji wspomaganej. Nadmienię, że rozwój embrionu w sztucznym łonie przez 10 dni jest dużym sukcesem, który powinien zostać uhonorowany stosownymi nagrodami ze strony środowiska naukowego.
“Współcześnie naukowcy szacują, że tego sztuczne łono (ektogeneza) stanie się w pełni dostępna za od 10 do 60 lat. Jej zwolennicy przekonują, że stworzy to dzieciom środowisko wolne od tytoniu i alkoholu. Mówią także o pomocy w przetrwaniu nienarodzonych wcześniej dzieci (co częściowo dzieje się już teraz). Ponadto wskazuje się także na korzyści ektogenezy dla par niepłodnych, a także – jakżeby inaczej – homoseksualistów.”
Rozwój płodu w sztucznej macicy nie tylko zapewni mu środowisko wolne od tytoniu i alkoholu, ale także umożliwi nadzór medyczny nad rozwojem płodu dokonywany 24h na dobę. W wyniku tego będzie można praktycznie od razu diagnozować i leczyć wszelkie choroby i wady w życiu płodowym zarodka. Co więcej, przy odpowiednim prawodawstwie rozwój sztucznych macic może wyeliminować lub znacząco ograniczyć problem aborcji – jeżeli dokonano by przeniesienia “niechcianego” płodu do sztucznego środowiska gdzie mógłby spokojnie się rozwinąć do osiągnięcia statusu pełnoprawnej istoty ludzkiej (czyt. zdolności życia poza sztucznie wykreowanym środowiskiem). Korzyści dla par niepłodnych chcących posiadać potomstwo byłby oczywiste i znacząco przewyższyłyby te, które obecnie są osiągane dzięki zastosowaniu metody in-vitro. Natomiast jeżeli chodzi o pary homoseksualne – to dzięki tej technologii mogliby zrealizować obecnie nieosiągalne marzenie o posiadaniu własnego potomstwa, którego genom jest kombinacją DNA obojga rodziców. Czy jest w tym coś złego?
“„Moralne, etyczne, prawne i społeczne konsekwencje są głębokie i nie jesteśmy na nie przygotowani” pisze Soraya Chemaly. „Definicje i rozróżnienia, znaczenia słów takich jak życie, człowiek, embrion, naturalny, a nawet matka […] rozpływają się szybciej, niż potrafimy się dostosować. Co stanie się, gdy zarówno mężczyźni, jak i kobiety będą w równym stopniu na reprodukcję, poprzez dostarczanie gamet? Czy kobiety muszą nosić ludzkie dzieci? Co, jeśli tego nie chcą? Kto ma decydujący głos?” – pyta.”
Kto ma decydujący głos? Odpowiedzi na te rozterki moralne może nam dostarczyć prawo własności prywatnej. Człowiek jest jedynym i wyłącznym właścicielem samego siebie – i każdy akt negacji tego faktu stanowi tylko i wyłącznie dowód potwierdzający postawioną tezę (ponieważ by zanegować własność samego siebie musimy w ten czy inny sposób skorzystać z własnego ciała – a zatem potwierdzamy tezę, której próbujemy przeczyć). Skoro człowiek jest właścicielem samego siebie to jest właścicielem również własnych komórek rozrodczych. Skoro jest właścicielem własnych komórek rozrodczych to powinien mieć możliwość dysponowania nimi zgodnie z własną wolą. Zatem – decyzję powinno się zostawić samym zainteresowanym. Innymi słowy, każdy człowiek powinien indywidualnie decydować czy i w jakim stopniu zdecyduje się korzystać z prokreacji wspomaganej, inżynierii genetycznej i innych technologicznych zdobyczy cywilizacyjnych.
“Druga to zniszczenie tradycyjnie rozumianego macierzyństwa.”
Nie zniszczenie lecz jego rozwój poprzez technologię. Dzięki rozwojowi technologii hodowli pozaustrojowej istot ludzkich możliwe stanie się zredukowanie ryzyka poronienia praktycznie do zera, wszelkie choroby płodu będą mogły być wcześnie diagnozowane i leczone zaś zarodki będą otrzymywać zoptymalizowany naukowo koktajl substancji odżywczych mający zapewnić im prawidłowy rozwój w płodowym okresie życia.
“Oferowana przez transhumanistów technologia może pomóc ruchowi LGBT w osiągnięciu tych celów. Zresztą, jak przyznaje, znaczna część transhumanistów to samcołożnicy.”
Zaglądanie ideologicznemu oponentowi do łóżka i wytykanie orientacji jest ni mniej ni więcej argumentem poniżej pasa. Innymi słowy, stosowanie wulgarnego ataku ad personam jest niczym innym jak stygmatyzacją i próbą zohydzenia oponenta. Niczego to nie dowodzi poza uprzedzeniami autora oszczerstw. Zapytałbym w tym miejscu o konkretne liczby i dane naukowe potwierdzające postawioną tezę – ale z tonu wypowiedzi wnioskuję, że otrzymanie ich byłoby nader wątpliwe.
“W dalszej części artykułu ten „transhumanista, ateista i polityk” snuje zaś wizję społeczeństwa przyszłości, gdzie „niektóre instytucje, takie jak małżeństwo spotka los dinozaurów”. Przyjemność seksualna stanie się w nim dostępna na żądanie, bez względu na płeć biologiczną.”
Ze względu na złożoność procesów społecznych kształtujących współczesną cywilizację tworzenie precyzyjnych prognoz dotyczących przyszłości jest z góry skazane na niepowodzenie. Jedynym działaniem, które ma jakiekolwiek intelektualne uzasadnienie jest tworzenie ogólnych przewidywań dotyczących przyszłości. Być może w wyniku naturalnego rozwoju cywilizacyjnego dojdzie do erozji tradycyjnie rozumianej rodziny – nie da się tego jednakże stwierdzić z całą pewnością.
“Swoją drogą, mimo całej futurystycznej otoczki, wciąż chodzi o realizację marzenia sowieckiej feministki Aleksandry Kołonntaj. Życzyła ona sobie bowiem, by zaspokojenie pożądania było równie łatwe, jak napicie się szklanki wody. Ba, w gruncie rzeczy do tego „ideału” najbardziej zbliżyły się niektóre prymitywne plemiona. Patrząc głębiej, rewolucja seksualna, transgenderyzm, a poniekąd transhumanizm okazują się więc odrzuceniem cywilizacji i powrotem do prymitywu.”
Już samo spłycanie złożoności problematyki rewolucji seksualnej do łatwości zaspokojenia popędu jest sporym intelektualnym nadużyciem. Jednakże określanie transhumanizmu jako “odrzucenia cywilizacji i powrotu do prymitywu” jest niczym innym jak odwróceniem zagadnienia 180 stopni porównywalnym do orwellowskiego hasła “Wolność to niewola”. W każdym razie chciałbym tutaj przypomnieć, że transhumanizm zakłada rozwój człowieka (i tym samym cywilizacji naukowo-technicznej, której człowiek jest kreatorem) na nieznane dotąd wyżyny – zatem jest jak najbardziej pro-cywilizacyjny. Powrotem do prymitywu jest natomiast odrzucenie dobrodziejstw nauki na rzecz szeroko rozumianego mistycyzmu. Podsumowując, mam nadzieję, że naturalnie ludzkie dążenie do rozwoju technologicznego i społecznego przezwycięży biokonserwatywne lęki. I nawet jeśli na rozwój technologiczny narzucono by kajdany represyjnego prawodawstwa to: “Przez ciemności, przez cały wstyd na jaki stać człowieka, duch ludzki zawsze pozostanie żywy. Może jedynie zasnąć, ale zbudzi się. Można go zakuć w łańcuch, ale zerwie go. A człowiek pójdzie dalej, człowiek nie ludzie.” (Ayn Rand, Hymn).
Komentarze
Prześlij komentarz